poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 7

Do moich oczu dotarły poranne promyki słońca, budząc mnie ze snu. Lekko uchyliłam powieki. Przez okno ujrzałam rozmazany krajobraz lasu. Rozmasowałam ręką bolący kark. Odwróciłam głowę w kierunku prowadzącego samochód.

-Dzień dobry- Chris uśmiechnął się do mnie.-Jak się spało?

-Dobrze…- odpowiedziałam zmieszana.- Gdzie jesteśmy?

-We Włoszech- uniósł jedynie kącik ust.

-Czemu jesteś taki wesoły? To podejrzane- zmrużyłam oczy i lekko się uśmiechnęłam.

-Ahhh, mam dzisiaj dobry humor- przechyliłam głowę zainteresowana. Dziwne. Nadal nie rozumiałam, czemu jest taki szczęśliwy. Postanowiłam już go więcej nie wypytywać. Jak będzie chciał, to sam mi powie. Właściwie mogłabym to wyczytać w jego myślach, ale pomyślałam, aby dać mu trochę prywatności. Zapanowała między nami cisza.

-Ile masz lat?- powiedziałam ni z tego, ni z owego.

-Czemu się pytasz?- odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Jestem po prostu ciekawa- przewrócił oczami.

-Jak stałem się nieśmiertelnym miałem dwadzieścia lat, a obecnie mam dwadzieścia siedem. A ty masz zapewne siedemnaście, z tego, co wiem, młoda- zaśmiał się.

-Tak, masz racje- przerwałam na chwilę wypowiedź.- Nie wiedziałam, że jesteś taki stary. Rodzice nie pozwoliliby mi spotykać się z dziesięć lat starszym mężczyzną, pierniku- wydęłam usta. Mina natychmiastowo mu zrzedła.

-Wiesz, co? Nie przeszkadza mi nasza różnica wieku. Kobiety spotykają się z o wiele starszymi mężczyznami.

-Hmmm. Natychmiastowa zmiana tematu, to nie wróży o Tobie dobrze. Riposty się skończyły Chrisiu?- uśmiechnęłam się ironicznie.

-No proszę. Ale pyskata się zrobiłaś ostatnio.

-Uczę się od najlepszych- nagle się zatrzymaliśmy. Rozejrzałam się dokoła. Staliśmy pod ogromnym centrum handlowym. Chris otworzył mi drzwi, a ja wysiadłam.

-Po, co idziemy do centrum handlowego?- zmarszczyłam brwi.

-Megan, mózg Ci się chyba wyłączył. Co można robić w centrum handlowym? Uprzedzę Twoją odpowiedź, zanim powiesz coś głupiego. Zakupy- chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę budynku. Ciekawe, co on chce kupić? Nie zdziwiłabym się, jakby był to jakiś sportowy samochód. Zaprowadził mnie w stronę firmowego sklepu z odzieżą, do działu damskiego.

-Co ci się podoba? Masz tu tyle ubrań, więc chyba dasz radę coś wybrać- uniósł brwi.- Halo, Megan? Odbierasz sygnał?- zaczął mi machać ręką przed oczami.

-Zaraz, moment. O co tu chodzi?- zapytałam.

-Kupuję Ci jakieś ubrania…

-Ale, po co? Przecież mam, w czym chodzić. Chyba, że dla Ciebie wyglądam jak jakiś obdartus- założyłam rękę na rękę i zrobiłam naburmuszoną minę.

-Jezu, powiedzieć coś kobiecie w dobrej wierze, to od razu się obraża. Chodziło mi o to, że wszystkie swoje ciuchy zostawiłaś w innym wymiarze i nie masz teraz, w czym chodzić. Chyba, że masz pakowany próżniowo zestaw ratunkowy Megan, jak w serialu Hannah Montana- powiedział ironicznie.

-Oglądałeś Hannah Montana?- wybuchłam śmiechem. Wszyscy ludzie, którzy przechodzili obok nas patrzyli się na mnie, jak na wariatkę. Prawie się popłakałam.

-No oczywiście, że nie! Taki boski gość, jak ja nie ogląda takich bzdetów- powiedział poważnie.

-Ta jasneee- przeciągnęłam ostatnią sylabę.

-Nie wierzysz mi- rzucił oskarżycielsko.

-No oczywiście, że Ci wieżę kochanie- przymiliłam się do niego, aby cały dzień nie gadał, że nie oglądał tego serialu. Ja i tak wiem swoje.

-Kochanie? Czuję się jak w jakimś romansidle, ale właściwie możesz tak do mnie mówić moja dziewczyno- chwycił mnie za ręce i przyciągnął do siebie.

-Od, kiedy jestem Twoją dziewczyną?- uśmiechnęłam się.

-A, co nie chcesz nią być?- dostrzegłam w jego oczach strach. Nikt inny by tego nie zauważył. Ale ja go znałam. Wiedziałam jak rozpoznać, co czuje.

-Nawet nie można sobie pożartować- lekko musnęłam jego usta, kiedy nagle nam ktoś przerwał.

-Muszę państwa wyprosić z naszego sklepu, bo klienci są zdegustowani państwa zachowaniem. Sklep nie służy do okazywania sobie uczuć- szatynka o rubinowych oczach nas skarciła. Na moich policzkach pojawiły się purpurowe rumieńce.

-Jeżeli jesteś zazdrosna, bo nie masz chłopaka, to po prostu się nie patrz i odejdź- Chris uśmiechnął się ironicznie. Zasłoniłam mu ręką usta, aby nie zaczął dalej mówić. Kobieta spojrzała na nas wściekła.

-Przepraszamy panią. Już wychodzimy- pociągnęłam Chrisa za rękę, wyprowadzając go ze sklepu.

-Co ty wyprawiasz?! Byłeś wredny dla tej kobiety- spojrzałam na niego oskarżycielsko.

-Wystarczy, że dla Ciebie jestem miły- zignorowałam go i zaczęłam iść w inną stronę.

-Nie obrażaj się na mnie. Po prostu już taki jestem. Nie zapominaj, że też jesteś dla mnie chwilami wredna- uśmiechnął się lekko.- Wybaczysz mi?

-Wybaczam- powiedziałam niezadowolona.

-Dobra, a teraz idziemy Ci coś kupić.

***

Chris zabrał mnie do sklepów Prady, Diora, Versace, Louboutina, Channel i Gucci, mimo, że zapierałam się rękami i nogami. Tak, wiem każda pragnie jakiś ciuch stamtąd i ja także, ale nie chciałam, aby wydawał na mnie tyle pieniędzy. Ale oczywiście on wygrał. Właściwie to nie jestem aż taka zła, że mam takie ubrania… Później kupił mi kosmetyki i drogą biżuterię. Następnie zjedliśmy spaghetti bolognese w wykwintnej restauracji, a potem ruszyliśmy w kierunku posiadłości Chrisa.

***

Wysiadłam z samochodu, podziwiając ogromny dom Chrisa, z prywatną plażą. Otwarłam szeroko oczy i stanęłam, jak słup soli.

-Widzę, że Ci się podoba- uśmiechnął się do mnie. Weszłam do ogrodu. Na środku stał dwupiętrowy budynek, z ogromnym tarasem, na ostatnim piętrze i z zielonymi okiennicami. Ściany parteru były wyłożone kamieniem, w kolorze zgaszonego orzechu. Znajdowały się w nich dwie bramy garażowe. Drugie piętro było pomalowane na kolor beżowy, a dokoła okien na kremowo. Dach był pokryty brązową dachówką. Do domu prowadziła ścieżka z cegły, a później drewniane schody. Przed budynkiem znajdowało się oczko wodne, z wodospadem. Dokoła willi rosła bujna roślinność. Makie, drzewa oliwne i cytrusowe, wawrzyny, lilie, rumianki nadmorskie, mirty, orchidee i palmy. Za rezydencją znajdowała się plaża i turkusowe morze, a obok niej altanka.

-Pójdę po nasze bagaże- skinęłam głową, na znak, że usłyszałam.

Weszłam do środka i wpadłam w jeszcze większy podziw.
Salon był w kolorze niebieskim i białym. Na suficie wisiał żyrandol z kryształów, który mienił się w blasku słońca. Na środku pomieszczenia znajdowała się kanapa w kolorze perłowym z błękitnymi poduszkami, a naprzeciwko niej szklana ława i telewizor plazmowy. Za tymi rzeczami stała duża biblioteczka, z okazałym księgozbiorem. Podłoga była wykonana z ciemnego drewna, a na niej leżał frędzlowaty dywan w odcieniu kości słoniowej. Po prawej stronie znajdowały się drzwi prowadzące do ogrodu.
Pozostałe pomieszczenia zostały wykonane w tym samym stylu. Wyjrzałam przez okno sypialni, która znajdowała się na pierwszym piętrze.

-Podoba Ci się nasza sypialnia?- Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.

-NASZA sypialnia?- dałam nacisk na pierwsze słowo.

-No oczywiście, że tak- zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o co mi chodzi.

-Ja nie będę spać z Tobą. Chcę osobną sypialnię- oparłam ręce na biodrach.

-Przecież jesteśmy parą- powiedział z irytacją.

-No tak, ale…- nie mogłam znaleźć odpowiednich słów, aby mu to wytłumaczyć. Po pierwsze wstydziłam się, po drugie ja go prawie nie znałam, po trzecie może i miałam sporo chłopaków w przeszłości, ale z żadnym nie doszłam tak daleko… Zawsze czekałam na miłość mojego życia, którą okazał się ostatnio Chris. Nigdy nie byłam tak zakochana, jak w nim. Minęło dobre kilkanaście minut.

-Dobra, już się nie tłumacz. Odpuszczę Ci dzisiaj. A ty mówisz, że jestem wredny. Wybierz sobie jakąś sypialnie.

-Bo jesteś wredny, ale czasami zdarza Ci się być miłym- podeszłam do drzwi odwracając się jeszcze na chwile przed wyjściem.-Dobranoc.

-Idziesz już spać?- spytał się.

-Tak, jestem już zmęczona.

-To dobranoc- uśmiechnął się na pożegnanie. Wzięłam moją torbę i weszłam do jednej z sypialni. Była w kolorach beżowych, z dużym łożem z baldachimem, szafą i bujanym fotelem. Znajdowało się w niej wyjście na balkon i własna łazienka. Odświeżyłam się, przebrałam w piżamę i weszłam do pokoju. Przeżyłam szok. Nagle na łóżku zaczęły się pojawiać czerwone róże. Podeszłam bliżej. Zauważyłam białą kopertę, otwarłam ją i przeczytałam liścik, który się w niej znajdował.

Miłych snów, Megan.
Chris


To oczywiste, że Chris to wszystko wyczarował. Uśmiechnęłam się do siebie. Wzięłam jedną krwistoczerwoną różę i powąchałam jej piękny zapach. Po chwili wszystkie kwiaty rozpłynęły się w powietrzu, razem z liścikiem. Położyłam się do łóżka i z myśląc o jutrzejszym dniu zasnęłam.


ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)

piątek, 19 lipca 2013

Liebster Blog Award

Bardzo dziękuję za nominację pepsi light z bloga http://true-story-of-delena-2.blogspot.com/



Pytania do mnie:


1. Pierwsza myśl, kiedy wstajesz rano?
Co ciekawego dziś zrobię?


2. O czym najczęściej rozmawiasz ze swoimi rodzicami?
O szkole.


3. Kto jest dla Ciebie autorytetem i dlaczego?
Mama, bo zawsze ma dla mnie czas, mimo, że pracuje i zajmuje się domem, pomaga mi w rozwiązywaniu moich problemów,nigdy się na niej nie zawiodłam.


4. Masz prawdziwego przyjaciela albo prawdziwą przyjaciółkę?
Tak.


5. Gdybyś dostała teraz psa, jakbyś go nazwała i dlaczego?
Ja już mam psa, dałam mu na imię Bosman, bo mieszkam nad morzem.


6. Wyobraź sobie sytuację, że masz kochającego, przystojnego chłopaka i ty również go kochasz, jesteś szczęśliwa. Cudownego, letniego dnia do Twojego domu przyjeżdża Twój ulubiony aktor i prosi Cię o rękę. Zrezygnowałabyś ze swojej miłości dla niego? (oczywiście gdybyście byli w podobnym wieku, np. aktor 34, a ty 30) : D
Nie zrezygnowała bym z prawdziwej miłości.


7. Zwierzątko, czy rodzeństwo? haha :P
Trudno powiedzieć... :)


8. Ulubiony napój?
Nestea lemon.


9. Co sprawia, że masz dobry humor?
Dużo by tu wymieniać.


10. Ognisko, czy grill?
Grill.


11. Gdybyś miała okazję cofnięcia się w czasie, skorzystałabyś?

Skorzystałabym.



Nominuję:

http://wkazdymtkwidemon.blogspot.com/
http://niewolaistot.blogspot.com
http://damon-and-elena-always-together.blog.onet.pl/
http://moonlight-heart.blogspot.com/
http://wcieniuchwaly.blog.pl/
http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/
http://mojahistoriadlaciebie.blogspot.com/
http://nie-jestem-nia.blogspot.com/
http://delena-i-love-you.blogspot.com/
http://big-bad-love-delena.blogspot.com/
http://love-is-our-weakness.blog.onet.pl/



Pytania do was:

1. Ile masz lat?
2. Masz jakiegoś zwierzaka?
3. Gdzie chciałabyś/chciałbyś pojechać na wakacje?
4. Twój ulubiony kolor?
5. Jaki masz kolor oczu?
6. Ulubione zwierze?
7. Twój znak zodiaku?
8. Którego masz urodziny?
9. Wolisz Wielkanoc czy Boże narodzenie?
10. Masz jakieś rodzeństwo?
11. Dlaczego zacząłeś/ zaczęłaś pisać bloga?

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 6



 Przepraszam Was za tak długa przerwę w pisaniu. Dzisiejszy rozdział będzie dłuży, takie małe wynagrodzenie. Jak widzicie zmieniłam wygląd bloga. Podoba Wam się? Jest on zrobiony przezhttp://www.trouble-is-coming.blogspot.com/ Bardzo dziękuje wszystkim za ponad 20 komentarzy pod ostatnim postem i ponad 1000 wejść na mojego bloga. Rozdział dedykuję mojej niecierpliwej przyjaciółce Ani F. Dobra, nie będę tu wam dłużej truła. Zapraszam do czytania.

Pierwsze, co poczułam po przebudzeniu to okropny ból całego ciała. Ręce miałam związane sznurem i przywiązane do sufitu. Z moich nadgarstków powoli sączyła się krew, pokrywając nią całe ubranie, które zmieniło swój kolor na krwistoczerwony. Byłam strasznie wyczerpana. Rzucenie tylu zaklęć w jednym dniu pochłania strasznie, dużo energii. Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, że porwali mnie wrogowie naszej rasy. Zaczęłam obmyślać plan ucieczki z przyśpieszonym pulsem i szybko falującą klatką piersiową. Pewnie chcą mnie zabić. Co innego mogliby zemną zrobić? Nie przychodziło mi wtedy nic innego do głowy.                                      
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym przebywałam. Czarna cegła na ścianach, jak i podłodze, naprzeciwko wykonany z ciemnego drewna stół, a na nim lampa zastępująca światło planety niebieskiej ludzi i magów, a po prawej metalowe, masywne drzwi i ten okropny odór zgnilizny.                                                 W kranie Shadost istniało hebanowe słońce, które nie wyglądało jak gwiazda oświetlająca pozostałe dwa wymiary, było ono czarnym pentagramem. Ten pięciokąt gwiaździsty był stosowany w kulcie szatana, czyli cieni, nie sprzyjał pozostałym rasom i dobrym intencją.                
W tym regionie panował mrok. Martwe rośliny i zwierzęta, które rozkładały się na coraz mniejsze części, aż w końcu zamieniały się w proch i niepamięć, natomiast w królestwie panował przepych. W środku budynku dominowało złoto, sztukateria*, bliki*, stiuki*, ornamenty* i iluzjonizm*. Uczyliśmy się tego kiedyś na WOCIE.                                       
Powróciłam myślami do planu mojego ratunku. Może tych lin nie da się rozerwać, ale mogę spróbować skorzystać z czaru, mimo, że jestem bardzo wyczerpana. Nie poddam się tak łatwo!
                                                          
                                                  Narracja trzecio osobowa

Czarnowłosy mężczyzna, ubrany na ten sam kolor, co jego włosy siedział na fotelu w pałacu flirtując z ładną blondynką o błękitnych oczach. Płomienie czerwonego ognia buchały w kominku dając przytulny klimat temu pomieszczeniu, a obrazy w złotych ramach, na których znajdowali się dostojni ludzie poważny. W jej spojrzeniu dało się wyczuć zafascynowanie jego postacią, a on chciał ją tylko wykorzystać, a potem, jak mu się znudzi, rzucić jak resztę kobiet, które się w nim zakochiwały.
-Witaj Chris, witaj Carmen. Synu, znalazłeś sobie kolejną zabaweczkę?- brunet o czarnych oczach z czerwonymi obwódkami i ostrymi rysami twarzy przerwał na chwilę wywód, aby napić się Burbona, którego nalał sobie przed chwilą do szklanki, następnie wznowił wypowiedź.- Nie tak Cię wychowywałem. Powinieneś teraz siedzieć i zajmować się polityką naszego państwa, albo się uczyć- powiedział złowrogo. Para odwróciła się napięcie w stronę Michaela. Miał on na sobie garnitur i czerwony krawat. Kobieta spłoszona przyjściem króla wyszeptała pożegnanie, skłoniła się i skierowała w stronę swojego pokoju.    
-Witaj mój ukochany ojcze. Jak się dzisiaj miewasz?- chłopak blondynki odezwał się ironicznie i nalał sobie szklankę Wiski, wypijając od razu całą jej zawartość. Na twarz jego ojca wstąpiła złość i grymas. Mężczyźni stanęli naprzeciwko siebie. Cień pijący Burbon był o dobre trzydzieści centymetrów niższy od syna.
-Nie chce dzisiaj wszczynać kłótni, więc nie będę tego komentować. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że masz się ubrać w garnitur i przyjść do sali balowej, na pokaz.
-Jaki pokaz? A tak, a propos jesteś śmieszny, jeżeli myślisz, że tak się ubiorę- zaśmiał się, rozsiadając się na miękkiej, czerwonej kanapie.
-Najlepszy pokaz w życiu całej naszej historii.  Zetniemy głowę córeczki króla magów i jej macosze. Ahhhh, zapłacze się nam ten biedny James. Wiesz, co później się stanie? Uprzedzę Twoją odpowiedź. Ich królestwo pogrąży się w żałobie, a my w tedy napadniemy na nie i dołączymy do naszego. Genialny jestem. A przy okazji zapłacą za Twoje porwanie. Widzisz, jakiego masz inteligentnego ojca?- zadał pytanie retoryczne, założył rękę na rękę i uśmiechnął się promiennie do syna. On natomiast odpowiedział mu niemrawym uśmiechem. Król wyszedł kierując się w stronę sali balowej. Czarnowłosy siedział z zamyślonym wyrazem twarzy, nie wyglądał, jakby podziwiał plany ojca…
                                                         
                                                                   Megan

Wypowiedziałam chyba z milion zaklęć, ale wszystkie nie działały. Pewnie nałożyli tarczę ochronną, która blokowała moją moc. Próbowałam także uwolnić się innymi sposobami, ale nie miały one żadnych skuteczny rezultatów. Pozostało tylko czekanie na mój koniec. Chyba, że przyjedzie królewicz na białym koniu i uratuje mnie z opresji, niczym swoją księżniczkę. Boże, ja zaczynam bredzić. Może cienie palą jakąś marihuanę i mam odpały? Wszystko jest możliwe. Nigdy nie mów nigdy. Albo brak słońca tak na mnie działa. Poopalałabym się teraz. Jakaś taka blada jestem. Wiem, mam genialny pomysł. Jak przeżyję, to pójdę na solarium, albo nie wyjadę na Hawaje i wezmę kartę kredytową Jennifer! Z rozmyślań wyrwało mnie głośne skrzypnięcie drzwi. Weszło przez nie dwoje strażników. Poznałam to po broni palnej wsadzonej w kabury. Podeszli do mnie, odwiązali, spięli moje ręce kajdankami i trzymając mnie za ramiona wyprowadzili na korytarz, prowadząc w nieznanym mi kierunku. Szliśmy mrocznym korytarzem, a następnie po schodach. Jak się okazało naszym celem była sala balowa. W jednym momęcie się strasznie zszokowałam i zdenerwowałam. Cała sala była wypełniona gapiami w eleganckich strojach. Na samym środku stały dwa stoły, a na jednym z nich leżała moja macocha. Mężczyźni popchnęli mnie w stronę pustej ławy, na którym po chwili położyli mnie i przypięli. Chcą zrobić publiczną egzekucję!!! Zaczęłam ciężko oddychać.  Słyszałam tylko jak wszyscy krzyczą, aby nas zabić. Po chwili wszedł król na taras widokowy i uciszył swój lud.
-Witam cały naród, na tej jakże pięknej uroczystości. Wreszcie nadszedł czas na przejęcie przez nas wszystkich wymiarów i rządzenie całym wszechświatem. Wiem, że cieszycie się razem ze mną. Dobrze, nie będę dłużej przeciągał mojej wypowiedzi. Zaczynamy pokaz!- wszyscy zaczęli bić brawo i gwizdać, oczywiście z wyjątkiem mnie i macochy. Wielki, umięśniony kat podszedł do Jennifer. Spojrzałam ostatni raz w jej błękitne, przestraszone oczy. Słyszałam tylko swój własny oddech.. Z ruchu warg jej ust zdążyłam wyczytać jeszcze trzy słowa ,,przepraszam’’ i ,,kocham Cię’’. Po chwili cień przejechał metalowym ostrzem po jej szyi. Głowa kobiety spadła na ziemię zostawiając krwawy ślad, a tłumy obserwujących tą sytuację zaczęło wiwatować. Pojedyncza, samotna łza spłynęła mi po policzku. Może jej nienawidziłam, ale nie mogłam znieść jej śmierci. Może gdzieś w środku się kochałyśmy, ale nie zdawałyśmy sobie z tego sprawy aż do teraz? Zaczęło zbierać mi się na płacz. Przygryzłam dolną wargę. Nie będę szlochać, nie pokarzę im, że jestem słaba. Mężczyzna podszedł do mnie i zawiesił w powietrzu broń.
-Kocham Cię Chris!- wykrzyczałam głucho w powietrze. Zamknęłam mocno oczy, aby już nigdy się nie obudzić. Głośny świst, ostatnie uderzenie serca, ostatni oddech, ostatnia myśl. Poczułam mocny powiew powietrza. Momentalnie otworzyłam oczy. Ujrzałam Chrisa rozrywającego liny i zrywającego mnie ze stołu z kamienia.
-Synu, co ty robisz?! Zostaniesz ścięty razem z nią!Straż, łapać ich!- jego ojciec zaczął się drzeć w niebo głosy. Wartownicy zaczęli nas atakować. Czarnowłosy rozpoczął walkę, a ja razem z nim.
-Adaros!- wykrzyczałam zaklęcie. Ogarnęło mnie wewnętrzne ciepło, napawając niezwyciężoną energią. Odniosłam wrażenie jakbym znajdowała się w raju. Poczułam bezkresne szczęście. Czerwone błyski wystrzeliły z moich rąk paląc osoby przede mną. Chris spojrzał się na mnie zszokowany. Nagle cienie zaczęły się oglądać panicznie dookoła.
-Użyłem iluzji. Nie widzą nas, ani nie słyszą. Choć!  Musimy uciekać!- Chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę ogromnych, złotych drzwi, które prowadziły na dwór. Na zewnątrz panowała ciemność. Nasze oddechy zaczęły tworzyć białe obłoki w powietrzu, które było bardzo zimne aż kłuło w skórę. Zaczęliśmy biec w stronę czarnej, błyszczącej terenówki. Co chwila przewracałam się o jakiś wystający korzeń, ale chłopak zawsze złapał mnie w ostatniej chwili. On widział lepiej w niejasnościach ode mnie, więc nie miał problemu z potykaniem się. Wsiedliśmy do samochodu. Nagle znaleźliśmy się na pustej drodze, przy lesie.
-Gdzie my jesteśmy?- zapytałam, odwracając się w stronę kierowcy.
-W ludzkim wymiarze- odpowiedział przekręcając kluczyk w stacyjce i ruszając z miejsca z głośnym piskiem.
-Gdzie jedziemy?
-A, co? Gazetę piszesz?- uśmiechnął się ironicznie odwracając głowę w moją stronę.
-Patrz na drogę. A po za tym odpowiesz w końcu?- odpowiedziałam już wkurzona.
-Dobra, dobra tylko się nie wkurzaj, już nawet podrażnić się nie można. Jedziemy przed siebie. A po za tym mam podzielną uwagę. Mogę robić dwie rzeczy na raz, a nawet kilka, mała- już chciałam wszcząć kłótnie, aby nie mówił na mnie mała, ale zamknął mi usta soczystym pocałunkiem. Poczułam się, jak podczas naszego pierwszego pocałunku w dzień jego ucieczki. Po chwili oderwał się ode mnie. Zszokowana patrzyłam się na niego, myślałam, że będzie to trwało trochę dłużej.
-No, co się tak na mnie patrzysz? Jestem zmęczony wcieleniem w życie planu uratowania Cię- zaśmiałam się i dałam mu kuksańca w bok. Chris uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę. On jest niemożliwy! Po chwili mina mi zrzedła.Moje szczęście rozpłynęło się w powietrzu, jakby go nigdy nie było. Straszne myśli napadły moją głowę.
-Coś się stało?- zapytał się marszcząc brwi.
-Wszyscy będą nas szukać. Kiedy mój ojciec dowie się, że jestem teraz z Tobą, to mnie zabije. Nie będę mogła nigdy zostać łowcą Twojej rasy. Będziemy się całą wieczność ukrywać. Ja nie chcę tak żyć!- zaczęłam coraz bardziej histeryzować i się popłakałam.- Po za tym Jennifer nie żyje. Wcześniej się nienawidziłyśmy, ale teraz… Ona powiedziała, że mnie kocha, a ja zrozumiałam, że nie była mi obojętna- Chris zatrzymał samochód i przytulił mnie do siebie.
-Szszsz. Twoja macocha jest teraz w lepszym świecie niż nasz, jest tam na pewno szczęśliwa. Wszystko się ułoży. Będziemy mogli żyć razem. Jeżeli chcesz- spojrzał się na mnie niepewnie.
-Myślisz, że Jennifer jest szczęśliwa?- chłopak pokiwał potakująco głową. Może faktycznie jest jej tam lepiej? Chłopak nieco mnie uspokoił, ale nie do końca. Postanowiłam dodać temat Jennifer do zakazanych. Po chwili wznowiłam wypowiedź.- Co do bycia razem. Chcę tego, tylko to będzie trudne do wykonania. Nasi ojcowie tego nie zaakceptują- zamknęłam oczy opierając się o Chrisa.
-Jeżeli zaakceptujesz to, że pewnie tam już nie wrócimy i nie będziesz mogła zostać łowcą, to pół drogi za nami. Co do naszych ojców, nigdy nas nie znajdą. Czy chcesz wrócić do domu? Zmyśliłabyś jakąś historię, o Twojej ucieczce i byłoby po sprawie- zaczął mnie głaskać po głowie.
-Mój dom jest teraz tam gdzie ty jesteś. Nie dam rady Cię teraz zostawić. Jesteś całym moim życiem. Tak, wiem gadam jak w jakimś tanim romansidle, ale tak jest. Po prostu Cię kocham- skradłam mu pocałunek. Uśmiechnął się do mnie szczerze. Jeszcze nigdy nie widziałam tego u niego. Zawsze był ironiczny.            Teraz się czułam jak w książce ,,Romeo i Julia”. Jest jakieś podobieństwo. Dwa skłócone rody. Niedozwolona miłość. Mam nadzieję, że nasza historia nie skończy się śmiercią, tylko happy andem…

Jakby ktoś nie wiedział:
Sztukateria- http://pl.wikipedia.org/wiki/Sztukateria, tłumaczenie 1 bliki- http://pl.wikipedia.org/wiki/Blik,
 Stiuki- http://pl.wikipedia.org/wiki/Stiuk, ornamenty- http://pl.wikipedia.org/wiki/Ornament_%28sztuka%29, iluzjonizm- http://pl.wikipedia.org/wiki/Iluzjonizm

I jak wrażenia? Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy w pisaniu.

ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)


                                                                                      

Obserwatorzy