sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 5



Właśnie rozpoczęła się lekcja czarów. Siedzieliśmy wszyscy w pojedynczych ławkach, wsłuchując się w głos pani Grant. Tłumaczyła nam dzisiaj, jak zamienia się istotę żywą lub przedmiot w wybrane zwierze. Była to moja ulubiona lekcja. Najlepiej spośród całej klasy wykonywałam różne zaklęcia. Wcale się nie przechwalałam, to była prawda. Mi pierwszej wychodziły dane formuły czarodziejskie. Nie musiałam się męczyć, jak inni, próbując wykonać zaklęcie kilkadziesiąt razy. Bardzo się ucieszyłam, że przerabiamy dzisiaj ten temat. Może by tak przemienić Jennifer w ropuchę? Uśmiechnęłam się do siebie w myślach.
-Wykonujemy ręką owal w powietrzu i wypowiadamy: Etsunamis. Podczas zaklęcia trzeba się skupić na zwierzęciu, w które chcemy zamienić przedmiot lub istotę żyjącą. Oczywiście nie macie wykonywać tego zaklęcia dla żartów, na swoich rówieśnikach.  Zrozumiano? Czy wszyscy wszystko wiedzą?- nauczycielka rozejrzała się po sali, w poszukiwaniu uniesionej ręki do góry.- No dobrze, rozpoczynamy ćwiczenia- pani Grant spojrzała się na mnie z uśmiechem. Była to bardzo miła, ładna, trzydziestoletnia kobieta. Zawsze podziwiała, że tak szybko umiem się uporać z danym zaklęciem. Mogłam z nią porozmawiać o wszystkim, nic przed nią nie ukrywałam. Czemu mój ojciec nie mógł jej wybrać na nową żonę? Gdyby ona była moją macochą bardzo bym się cieszyła. Dobra, koniec tych filozoficznych rozmyślań.  Skupiłam się na mojej wewnętrznej magii i na pięknej nimfie wodnej. Spojrzałam na długopis leżący przede mną i rzuciłam na niego zaklęcie, posługując się instrukcjami nauczycielki. Z moich palców wystrzelił złoty pyłek, który uniósł się w powietrze. Po chwili przedmiot zamienił się w kobaltowego gołębia, którego otaczał koszyczek szafirowego ognia. W jednej chwili nimfa wzbiła się w powietrze i zaczęła latać po całej klasie. Wszyscy przypatrywali się jej lotowi. Była po prostu piękna i bardzo rzadka. Wyczarowanie jej jest bardzo trudne. Ale co to dla mnie? To tak samo jakbym wyczarowała zwykłego kanarka.
-Na co się tak patrzycie? Do roboty- wszyscy uczniowie wrócili z grymasem na twarzy do nieudolnych prób wykonania zaklęcia. Nauczycielka podeszła do mnie i pochyliła się lekko w moja stronę.
-Megan zgłosiłam Cię do konkursu czarodziejów. Mam nadzieje, że nie jesteś zła, ponieważ zrobiłam to  bez Twojej zgody. Dziś był ostatni dzień zapisów, a jutro odbędzie się turniej.  Nie możemy zaniedbywać takiego talentu, u ucznia- uśmiechnęła się do mnie promiennie. Spojrzałam się na nią zszokowana.
-Ale ja nic nie umiem na ten konkurs. Nie dostałam materiałów do przygotowania się. Nie wiem, jakie tam będą zaklęcia- zaczęłam mówić gorączkowo, marszcząc brwi.
-Megan, uspokój się- pani Grant uklękła obok mnie i położyła rękę na moim ramieniu.- Na konkursie będą te same zaklęcia, co się uczyliśmy. Musisz iść na te zawody, masz talent, nie możesz go zmarnować.
Może faktycznie powinnam iść? Na pewno będę coś umiała, skoro uczyliśmy się już tych zaklęć.
-Jak te zawody będą wyglądać?- zapytałam się nauczycielki, nieco uspokojona.
-Będziecie rzucać na siebie zaklęcia, ten, kto zemdleje przegrywa, a ten, kto go powalił wygrywa. Nie można oczywiście wykonywać zaklęć uśmiercających. Będzie dziesięć walk. Ostatnia jest decydująca o wygranej. Jest tylko jedno podium. Zwycięzca dostaje złoty puchar i jedzie na wycieczkę, do firmy produkującej magiczne eliksiry. Może wziąć ich ile chce, za darmo. To jak? Zgadzasz się?- spojrzała się na mnie z nadzieją wymalowaną na twarzy.
-Dobrze, ale następnym razem chcę wiedzieć wcześniej o takich zawodach.
-Ja sam dowiedziałam się o nich wczoraj. Jennifer nie przekazała mi informacji, że się odbędzie turniej, a mówiłam jej w tamtym roku, aby mnie poinformowała w tym, ponieważ to dla mnie ważne, bo chcę Ciebie zgłosić do tego konkursu. Ale trudno, każdy może zapomnieć- nauczycielka poklepała mnie jeszcze po ramieniu i odeszła. Ja przysięgam, że zabiję Jennifer! To ona to wszystko uknuła, pewnie jeszcze jej wredna mamuśka we wszystkim pomagała! Nie chciały, abym uczestniczyła w tym konkursie, bo gdybym wygrała stałabym się bardzo znana w świecie magów, ponieważ jest to konkurs całego naszego narodu! Ten pomysł zamienienia mojej macochy w ropuchę nie jest wcale taki zły, a jej rodzicielkę zamieniłabym w hienę. Jestem genialna! Przez dobry tydzień chodziłyby pod postacią tych zwierząt, albo i dłużej. Musiałabym jeszcze poczytać, czy mogłoby się stać coś dziecku Jennifer po wykonaniu tej formułki magicznej. W końcu nie jestem mordercą, nie chce przez przypadek zabić jej niemowlęcia, nawet jak jest jeszcze tylko płodem. Nagle zadzwonił dzwonek na przerwę, aż podskoczyłam ze strachu na krześle. Tak się zamyśliłam, że w ogóle nie zwracałam uwagi na otocznie. Zebrałam szybko swoje rzeczy i wyszłam z resztą uczniów na przerwę.
***
Siedziałam właśnie w moim pokoju odrabiając zadania domowe. Były takie nudne, że aż patrzeć na nie mogłam. Ale trudno obowiązek, to obowiązek. Nie chcę dostać jedynki. Nagle moją uwagę przykuła wodna nimfa, siedząca na dworze, na moim parapecie. Odłożyłam długopis, wstałam od biurka, podeszła do wielkiego okna i otworzyłam je. Ptak przechylił głowę, a po chwili wleciał do środka, zostawiając za sobą w powietrzu niebieską, błyszczącą ,,drogę''. Usiadł na oparciu krzesła i pochylił głowę, jak do głaskania. Podeszłam bardzo wolno do nimfy i wyciągnęłam w jej kierunku rękę. Trudno najwyżej odrąbie mi palce, ale czego się nie robi dla magii. Po chwili moja dłoń zetknęła się z jego błyszczącymi piórami. To było niezwykłe doświadczenie. Nimfy nigdy nie lubiły przebywać w pomieszczeniu z magami, a co dopiero nie dawały im się głaskać! Ptak miał bystre spojrzenie, tak jakby wszystko dookoła rozumiał. Z zamyślenia wyrwały mnie głośne krzyki pochodzące zza drzwi mojego pokoju. Nimfa zaskrzeczała głośno. Szybko wybiegłam z apartamentu, uwalniając przy tym zwierzę. Na korytarzu i w całej szkole panował istny szał i mordobicie. Cienie i magowie staczali krwawy pojedynek o śmierć i życie. Stałam jak słup soli, patrząc na walkę z ogromnym strachem. Co ja mam teraz zrobić?! Nagle ktoś od tyłu zaczął mnie dusić. Zaczynałam widzieć mroczki przed oczami i strasznie szybko słabłam. Szarpałam się, ale to nic nie dawało. Przede mną przeleciał niebieski płomień. Usłyszałam krzyk za sobą, a po chwili u mych stóp pojawiło się martwe ciało cienia, ze śladem pazurów. Nie mogłam w to uwierzyć! Nimfa mnie uratowała! Ptak zaskrzeczał i ruszył dalej rzucając się i rozszarpując napastników. Dobra, Megan ogarnij się. Nie możesz się tak łatwo dać zabić. Następny nieprzyjaciel uśmiechnął się ironicznie i rzucił się na mnie z celem zabicia.
-Artera!- wykrzyknęłam na cały głos zaklęcie. Z moich rak wystrzeliły czarne błyski. Po chwili ze wszystkich napastników na korytarzu pozostały tylko prochy. Nasi strażnicy spojrzeli na mnie zszokowani, a po chwili ruszyli ratować resztę naszego gatunku, a ja wraz z nimi. Nie mieli czasu, aby mnie odeskortować w bezpieczne miejsce, a mi to było na rękę. Chciałam pomóc i ratować magów.
***
Starcie trwało kilka godzin, a my nadal nie pozbyliśmy się wszystkich cieniów ze szkoły. Każdy miał ręce pełne roboty. Walczyłam teraz z grupką muskularnych mężczyzn. Jak myślą, że mnie pokonają tylko dlatego, bo mają mięśnie, to się mylą. Zastosowałam mój talent bólu, albo jak inni mówią śmierci. Napastnicy zaczęli się drzeć w niebo głosy trzymając się za głowę. Po chwili krzyki ucichły, a oni padli martwi na ziemię.Później rzucił mi się ktoś na plecy, ze skutkiem mojego upadku. Tarzałam się z oszalałą kobietą po podłodze. Uderzyła mnie w twarz. Bordowa krew popłynęła mi po policzku. Odwzajemniłam jej tym samym. Nimfa wodna przeleciała nad nami i rozszarpała ciało nieprzyjaciółki. Zepchnęłam ją z siebie gotowa do stoczenia następnej bitwy z przeciwnikiem. Nagle do mnie podbiegł mój ojciec. Boże, ale ja się ucieszyłam. Prawie, że wskoczyłam mu w ramiona. Przez całą wojnę nawet nie zastanawiałam się, co się dzieje z moimi bliskimi. Powinnam najpierw im  nieść pomoc. Ojciec mnie mocno objął w pasie, chowając swoją twarz w moje włosy.
-Córeczko tak się cieszę, ze nic Ci nie jest- wyszeptał mi do ucha.
-Ja też się cieszę. Jennifer z matką żyje? A pani Grant, co z nią?- na nowo zaczęłam się denerwować.
-Nie obchodzi mnie to. Wiesz, co myślałem, że jesteś mniej naiwna, ale wygląda na to, że nie- wysyczał z ironicznym uśmiechem. Nagle mój ojciec zamienił się w cienia. Nie zdążyłam zareagować, bo mężczyzna zasłonił mi twarz ścierką z substancją usypiającą. Wpadłam w czarną otchłań. To już był koniec...

ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)

26 komentarzy:

  1. Kocham to <3 naprawde bylo duzo magii , cekawe co jej sie stalo no i nie moge sie doczekac az chris powroci :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to <3 naprawde bylo duzo magii , cekawe co jej sie stalo no i nie moge sie doczekac az chris powroci :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku <3 Nati *-* to jest poprostu zajebiste ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde świetne!!! Z każdym rozdziałem coraz lepiej ci idzie! Więcej magii i wgl. Czuć tutaj ten inny wymiar <3 Świetnie mi się czytało. Jestem strasznie ciekawa co dalej bo zakończyłaś tak ciekawie i chciałabym w następnym dużo Chrisa <3 ;*
    Czekam na nn i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. :D
    Rozdział świetny.
    Zakończenie mnie zaciekawiło i jestem ciekawa co się z nią stanie.
    Życzę Ci dużo weny.

    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!! przeczytałam wszystkie rozdziały nie wiedziałam że z cb taka dobra pisarka. Po wakacjach jak napiszesz jakąś książkę chętnie przeczytam ;DD To jest wspaniałe !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. "Uśmiechnęłam się do własnych myśli. " - nie można uśmiechnąć się do myśli :D Chyba chodziło ci, o uśmiechnięcie się do siebie w myślach, albo po prostu uśmiechnięcie się w myślach.
    "Czy wszyscy wszystko wiedzą?- nauczycielka rozejrzała się po sali, w poszukiwaniu uniesionej ręki do góry.- No dobrze, rozpoczynamy ćwiczenia" - tutaj dobrze byłoby dodać, że nauczycielka po zlustrowaniu wzrokiem klasy nie napotkała uniesionej ręki i kontynuowała wykład :D Po prostu byłoby logiczniej, a przy okazji nie trzeba byłoby się tego domyślać.
    "Dobra, koniec tych filozoficznych rozmyślań." - bardzo dobrze wprowadzone zdanie. Jeżeli piszesz powieść w formie retrospekcji z punktu widzenia bohaterki to takie zdania są jak najbardziej trafne i podkreślają tylko charakter opowiadania. To mi się podoba! :D
    "Skupiłam się na mojej wewnętrznej magii i na pięknej nimfie wodnej." - trochę mi się to nie podoba. Musiałem przeczytać jeszcze trochę dalej, aby zorientować się co to za nimfa. Mogłabyś dopisać, że skupiłaś się na długopisie i pięknej nimfie, w którą chciałaś go zamienić.
    Zapraszam do drugiego komentarza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Po chwili przedmiot zamienił się w kobaltowego gołębia, którego otaczał koszyczek szafirowego ognia. W jednej chwili nimfa wzbiła się w powietrze i zaczęła latać po całej klasie." - rozumiem, że ta nimfa wyleciała z tego szafirowego ognia. Należałoby to dopisać bo znów trzeba się domyślać. To niby fajne, że należy się domyślać, ale nie każdemu to pasuje.
      "To tak samo jakbym wyczarowała zwykłego kanarka - Na co się tak patrzycie? Do roboty- wszyscy uczniowie wrócili z grymasem na twarzy do nieudolnych prób wykonania zaklęcia." - chyba to wiesz, ale dialogi zaczyna się zawsze od nowej linijki. Tutaj masz kilka takich samych błędów.
      "Megan, uspokój się- pani Grant uklękła obok mnie i położyła rękę na moim ramieniu.- Na konkursie będą te same zaklęcia, co się uczyliśmy." - w ostatnim zdaniu "co" zamień na "których". Teraz wydaje sie, że ta nauczycielka jest z takiej wsi zabitej dechami :D Oczywiście bez urazy bo nie tego chciałem. W końcu sam jesteś ze wsi :D
      "Musisz iść na te zawody, masz talent, nie możesz go zmarnować- może faktycznie powinnam iść? Na pewno będę coś umiała, skoro uczyliśmy się już tych zaklęć. " - te wewnętrzne przemyślenia bohaterki powinny być od nowej linijki i napisane kursywą, lub w cudzysłowie (nie w "cudzysłowiu" bo to spory błąd).
      " - Ja sama o nim dowiedziałam się wczoraj." - lepiej brzmiałoby "Ja sama dowiedziałam się o nich wczoraj". I nie o nim (zawodzie) tylko o nich (zawodach) :D
      "Później rzucił mi się ktoś na plecy, ze skutkiem mojego upadku." - lepiej napisz coś w stylu "Ktoś rzucił mi się na plecy przewracając na ziemię".
      "Prawie, że wskoczyłam mu w ramiona." - wydaje mi się, że "prawie że" jest jednym zwrotem i dlatego nie pisze się wtedy przecinka przed "że". Mogę się mylić, ale raczej tak jest.
      Świetne zakończenie. Sam przez chwilę myślałem, że to jej ojciec. Ogółem jest bardzo dobrze. Gdybym ja miał to pisać to znacznie bardziej rozbudowałbym sceny walki, ale jeśli czytałaś na przykład mój dziewiąty rozdział to na pewno wiesz :D Jeśli nie to rzucam linkiem wcieniuchwaly.blog.pl
      Musisz popracować trochę nad składnią bo miejscami kuleje. Jednak już bardzo dobrze piszesz i widać, że potrafisz budować napięcie. Jest jak dla mnie za krótko i to główny feler, ale jak na bloga to może być :D Spodobał mi się sposób użycia magii. Brakuje tylko uczucia jakie towarzyszą korzystaniu z niej. Czekam więc na następny rozdzialik :D
      Nie pozostało mi nic jak zaproszenie cię do przeczytania reszty moich rozdziałów i skomentowanie :D Już niedługo będzie rozdział jedenasty bo już jutro wraca gryzonn i mam nadzieję, że uda nam się dokończyć go w jeden dzień bo mam dopiero jedną stronę :D Powiem tylko, żę jest o Edanie, a nie o Screamgo?... Scrimgorze?... Screamgour'ze? O tym drugim :D W każdym razie wymawia się Skrimgorze :D
      Pozdrawiam
      potterowiec
      wcieniuchwaly.blog.pl

      Usuń
  8. Ooo, coraz więcej magii widzę :D Świetnie Ci idzie pisanie tego bloga. Ciekawe co się dalej stanie ^^
    Pozdrawiam, Bashia :)

    Zapraszam na NN i do komentowania :)
    http://mojahistoriadlaciebie.blogspot.com/2013/06/rozdzia-11.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Już dawno nie czytałam tak dobrego. Bardzo podoba mi się twój pomysł na zastosowanie magi, nazwy zaklęć także są świetne, a nie ściągnięte z Harrego Pottera :) Jest coraz więcej magi, dużo się dzieje i jest naprawdę ciekawie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
    Pozdrawiam
    wojna-elfow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Będziesz znaną pisarką ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Piekielnie wciąga i wgl. Dużo magii- podoba mi się. Tak trzymaj^^ Świetne! Mam nadzieję na duuuuuuuuuuuuuuuużo Chrisa, tęsknię za nim... ;) Końcówka trzyma w niesamowitej niepewności!:* Czekam na nn i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział,było w nim bardzo dużo magii,co bardzo mi się podoba:)
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział:)
    delena-i-love-you.blogspot.com
    Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Boski rozdział!<333 Cieszę się, że było dużo magii. Kocham ten cały czarodziejski klimat, który tworzysz :3 Podobają mi się nazwy zaklęć. Fajnie, że potrafisz być oryginalna ;) Bardzo zaskoczyłaś mnie zakończeniem i jestem ciekawa, co będzie dalej.
    Czekam na nowy rozdział!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ahh jak przyjemnie to turek kamembert xd takie tam szajby xd nie no ale serio przyjemnie czytało mi się ten rozdział. Nie będę oryginalna jak powiem, że ilość magii odpowiada mi jak najbardziej :D Wszystko świetnie ;** czekam na nn!
    Pozdrawiam i zapraszam cię na moje NOWE opowiadanie :D Powstał już prolog, a piszę o rodzinie pierwotnych :D Liczę na twój szczery komentarz :3
    http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie nn. <3
    Zapraszam:
    http://love-is-a-winner-storyofdelena.blogspot.com/

    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie chcę się narzucać, ale jeśli chcesz poczytać to u nas już nowy rozdział :D
    http://wcieniuchwaly.blog.pl/category/wcieniuchwaly/rozdzial-xi/

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej chciałam powiadomić cię o nn u mnie :D
    a oto przedmak:
    - Eleno, nie powinnaś być w szkole? – starał się nawiązać dialog.
    - To teraz nie ma znaczenia, Elijah, ja widziałam Miakela.- wysapała. Pierwotny stanął jak wryty.
    - Jak to? Coś ci zrobił? – pytał i odruchowo przytulił Gilbertównę do siebie. Z całej „zgrai” tego małego miasteczka, to ją lubił najbardziej i to o nią szczególnie się troszczył. Spędzanie czasu w jej towarzystwie było dla niego przyjemną formą, w pewnym sensie rozrywki. Taka mała osóbka dodawała mu siły duchowej i moralności. Może dlatego, iż gdy na nią patrzył widział swą ukochaną sprzed wieków. Były takie podobne, a zarazem takie różne.
    http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Hejka! Zapraszam do siebie na nn ;)http://www.big-bad-love-delena.blogspot.com/2013/07/takie-proste-takie-trudne-rozdzia-9.html :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej :) Chciałabym cię zaprosić na moje nowe opowiadanie o delenie :)
    http://love-is-our-weakness.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  20. Super :) Mam propozycje : Czy mogłabyś polecić mojego bloga na swoim ja oczywiście zrobię to samo:) ? http://idontknowifyouknowwhoyouare.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszam na NN. Dużo się dzieje :)
    http://forbidden-looove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej! Przepraszam, że tak długo nie zaglądałam na tego bloga, lecz naprawdę nie miałam kiedy. Teraz wreszcie mam chwilkę czasu.
    Piszesz naprawdę fantastycznie! Opowiadanie jest wciągające. Bardzo wiele magii, wyszukane słownictwo... Barwnie napisane... Po prostu cudo!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny wygląd bloga! Jest naprawdę ładny i bardzo mi się podoba. Czekam na następny rozdział. Jeśli chcesz poczytać to u mnie już dwunasty rozdział!! Nie zapomnij skomentować :D
    http://wcieniuchwaly.blog.pl/2013/07/15/rozdzial-xii/ - bezpośredni link.

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej.
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział. :D
    http://nie-jestem-nia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. game-of-livee.blogspot.com polecam bloga.
    świetne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy